Wyjątkowo mało jest filmów o
Polakach, którzy w czasie drugiej wojny światowej znaleźli się na zachodzie
Europy. W okresie PRL był to temat politycznie raczej niechciany, nie podchwycono
go również po 1989 roku – być może losy Polaków we Francji czy Wielkiej
Brytanii nie wydawały się naszym twórcom równie przejmujące jak deportacje na
Wschód. Paradoksalnie więcej – choć nadal mało – o naszej emigracji mówiły kinematografie
zachodnie.
Interesujący może być przykład amerykańskiego
filmu z roku 1958, pod tytułem Jakobowsky
i pułkownik, powstałego na podstawie sztuki Franza Werfela, Austriaka
żydowskiego pochodzenia. Fabuła w skrócie przedstawia się następująco. Latem
1940 roku, wojska niemieckie zajmują Francję. W Paryżu panuje popłoch, wielu
ludzi próbuje zorganizować sobie ewakuację, ale w obliczu chronicznego braku
środków transportu jest to niemal niemożliwe. Niemniej, dwóch mieszkańców
pewnego paryskiego hoteliku próbuje opuścić miasto za wszelką cenę. Jednym z
nich jest Samuel Jakobowsky (a właściwie Jakubowski), polski Żyd, a tak
naprawdę Żyd-wieczny tułacz, bo już w pierwszym monologu przedstawia on
historię swojego życia jako ciągłej ucieczki po całej Europie przed pogromami i
prześladowaniami politycznymi. Drugim jest polski pułkownik Tadeusz Bolesław
hrabia Prokoszny, który dostał od ambasady misję przewiezienia danych o polskim
podziemiu do Londynu. Jak łatwo się domyśleć, panowie ruszają w podróż na
wybrzeże razem, zabierając jeszcze adiutanta Prokosznego, kaprala Szabuniewicza
oraz jego narzeczoną Suzannę, a po drodze czeka ich wiele przygód i
niebezpieczeństw.
![]() |
Rolls Royce załatwiony dzięki sprytowi Jakobowsky'ego |
Film jest komediodramatem i jego
humor leży, oprócz gier słownych, przede wszystkim w obśmiewaniu postaci
pułkownika. Prokoszny to rzeczywiście dobry materiał do żartów. Wielki pan, Don
Kiszot z ułańską fantazją (nie bez przyczyny w polskim przekładzie sztuki
Werfela występuje on jako pułkownik Umieralski). Rozprawiający bez przerwy o
honorze, romansujący na potęgę, z wielką słabością do alkoholu, a jednocześnie
urodzony antysemita. Widzowie wrażliwi na punkcie wizerunku Polaków mogą więc nieraz
zazgrzytać zębami w czasie seansu, ale sprawa jest chyba nieco bardziej
skomplikowana. Przeglądając polską prasę emigracyjną wydawaną w czasie wojny, znaleźć
można niezliczoną liczbę artykułów pytających dlaczego Polaków przedstawia się w
taki mniej więcej sposób, jak później przedstawiono Prokosznego. Najczęściej obwiniano
wrogą Polsce i Polakom propagandę, za którą najczęściej stać mieli Sowieci.
Oczywiście, ale sami Polacy z pewnością także dawali powody i wiele wskazuje na
to, że zarówno antysemityzm jak i specyficznie pojmowana szlacheckość były w tym
środowisku zamiatane pod dywan.
![]() | |
- Panie pułkowniku, dobrze pan prowadzi? - Jestem kawalerzystą. - Ach, współczesna kawaleria opiera się na pojazdach mechanicznych. - Nie w Polsce. |
Z pewnością przyznać trzeba, że
wiedza twórców filmu o Polsce była bardzo powierzchowna. Wyjątkowo zabawne są
sceny kiedy pułkownik – czasem po kilku głębszych – zaczyna śpiewać po polsku, na
przykład „Co to da gwar, wesowy car, bo ma magra poro prodżekt, jak ugasi czar”
(Co to za gwar, wesoły car, bo mu margraf przysłał projekt, jak ugasić żar).
Prokoszny wygrywa swojej ukochanej pod oknem na bałałajce, jego wspomnienia z
Polski ograniczają się do rodzinnego dworku i marszałka Piłsudskiego.
Można więc zadań tradycyjne
pytanie, czy jest to film antypolski? Niekoniecznie. Odwaga pułkownika jest
niekłamana, nawet jeśli przeradza się w brawurę albo łączy z ilością wypitego
alkoholu. Prokoszny jest patriotą i dobrym człowiekiem, chociaż obdarzonym
mentalnością zupełnie niepraktyczną w czasach, w których się znalazł. Dopiero
razem z Jakubowskim, do którego stopniowo się przekonuje, człowiekiem, którego
wieczna tułaczka zmusiła do skrajnej praktyczności, stanowią niesamowicie
skuteczny duet. I taka alegoria stosunków polsko-żydowskich, opartych na
współpracy, a nie antagonizmie wydaje mi się o wiele bardziej budująca niż
oburzenie z powodu szargania naszych świętości.
![]() |
Danny Kay jako Samuel Jakobowsky |
Dodać można, że polska premiera
filmu miała miejsce w roku 1961 i poprzez wyeksponowanie donkiszoterii Prokosznego
wpisywała się w wątek polskiej bohaterszczyzny, naczelny temat ówczesnej debaty
filmowej, sprowokowanej dziełami polskiej szkoły filmowej. A więc, chcąc nie
chcąc, hollywoodzcy twórcy zabrali również głos w dyskusji na temat „polskiej
duszy”. Warto obejrzeć Jakobowsky’ego i
pułkownika ze względów historycznych, ale także jako dobry komediodramat
(choć jego teatralność musiała być widoczna już w czasie premiery), a przede
wszystkim ze względu na świetną rolę Jakobowsky’ego, granego przez Danny Kay’a,
uhonorowanego za swoją grę Złotym Globem. Przegląd fotosów z filmu można
zobaczyć tutaj.