wtorek, 24 stycznia 2012

Kanalia

Pisałem już wcześniej o kilku przedwojennych polskich filmach o rewolucji 1905 roku. Wówczas temat ten był bardzo popularny w naszej kinematografii, jednak po II wojnie światowej na dłuższy czas zupełnie zniknął z ekranów. Pojawił się ponownie w roku 1980, w filmie Agnieszki Holland Gorączka. Nastroje społeczne 1980 roku sprawiły, że temat znacznie zyskał na aktualności, ale na następną ekranizację wydarzeń należało czekać kolejne 10 lat, kiedy Tomasz Wiszniewski nakręcił film pod tytułem Kanalia.



Kanalia to nie film stricte historyczny, lecz w pierwszej kolejności dramat sensacyjno-psychologiczny, nakreślony na tle epoki. Główny bohater, Wert, jest byłym dowódcą oddziału bojowego PPS, który w 1905 roku, tropiony przez rosyjskiego śledczego Jegorowa, ucieka do Niemiec. Po pewnym czasie rewolucja dogasa, a Jegorow, chcąc złapać Werta, zwabia go z powrotem do Łodzi. Pomiędzy nimi nawiązuje się psychologiczna gra, w której do ostatniej chwili nie jest jasne, kto jest łowcą, a kto ofiarą. Fabuła zapowiada więc interesującą, sensacyjną historię pełną, tak popularnych we współczesnym kinie hollywoodzkim, twistów. W tym przypadku wygląda to jednak dosyć pretensjonalnie i – po ponad 20 latach od premiery – śmiało można stwierdzić, że film się zestarzał. Z perspektywy czasu nie jest do końca czytelne, czy sceny strzelanin i pościgów miały być postmodernistycznym puszczeniem oka do widowni, czy też były na serio – jeśli to drugie, to wyszły wyjątkowo nieprzekonująco i nieporadnie. Aktorstwo również pozostawia wiele do życzenia, a zdecydowanie wyróżniającą się na plus kreacją jest jedynie rola Adama Ferency w roli Jegorowa. Ferency został zresztą za nią doceniony nagrodą za najlepszą rolę męską na festiwalu w Gdyni w roku 1991.

Wert i Jegorow.

Najciekawiej Kanalia prezentuje się, kiedy spojrzy się na ten film jako na metaforę wydarzeń roku 1980 i tego co nastąpiło później. W kilka lat po rewolucyjnym apogeum Wert wraca do Łodzi i zastaje szary (dosłownie, gdyż w filmie dominują szaro-bure barwy) kraj złamany reżimem policyjnym. Po mieście panoszy się Ochrana, tajna policja i jej szpicle, nie wiadomo komu można ufać. Wert próbuje odnaleźć dawnych towarzyszy z partyjnej „piątki”, ale sprawy rewolucji już ich nie interesują. Niektórzy wypalili się sami, innych być może złamali Rosjanie, w każdym razie każdy skupił się na swoich „strategiach przetrwania”. Ten termin, popularny w socjologicznym opisie społeczeństwa polskiego po stanie wojennym, również tutaj pasuje jak ulał. Dawni towarzysze zamknęli się w kręgu spraw osobistych i rodzinnych, zajęli ciułaniem pieniędzy, stracili zainteresowanie dla polityki i ideologii. Pewnym wyjątkiem jest Zbych, postać grana przez Bogusława Lindę, który kończąc z karierą bojowca, nie stracił jakiegoś wewnętrznego nerwu i przeistoczył się w herszta zbójeckiej bandy, zarabiającego spore pieniądze na lewych interesach, bez znaczenia z Polakami, czy Rosjanami. Być może jest to nawet pewna wariacja na temat postaci granej przez niego w Gorączce. Gdyby tamten młody anarchista przeżył rewolucję, niewykluczone, że skończyłby podobnie, szukając mocnych wrażeń gdzie indziej, na przykład w półświatku. 

Biżuteria, cygara, luksusowe stroje; dawny bojowiec jako bohater półświatka.

Przypadkowi Łodzianie, podobnie jak dawni towarzysze Werta, również mają dość rewolucji i najchętniej zajęliby się własnymi sprawami, dlatego bohater czuje się wyobcowany w swoim dawnym mieście. W końcu znów je opuści, a sprawa między nim a Jegorowem nie zostanie rozwiązana do końca, ale zanim to nastąpi, Wert uświadamia swojego przeciwnika, że jego praca, to tylko drobny trybik w mechanizmie policyjnego państwa. Trybik, który wbrew mniemaniu Jegorowa, szalenie łatwo wymienić. Indywidualne rozgrywki między bohaterami są więc w zasadzie tylko dziecinną igraszką w kontekście struktur, które nad nimi wiszą. To również ciekawe spostrzeżenie z perspektywy roku 1990, w Polsce będącej u progu procesu dekomunizacji.

Całość filmu jest dostępna tylko na Chomiku, ale w dzisiejszych czasach, cóż, nic nie jest takie pewne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz