czwartek, 17 stycznia 2013

Hunde, wollt ihr ewig leben (Psy, chcecie żyć wiecznie?)

Bitwa stalingradzka należy do najżywiej funkcjonujących w kulturze masowej epizodów drugiej wojny światowej. Na jej temat nakręcono przynajmniej kilkanaście filmów i seriali, napisano liczne książki, nagrano piosenki, stworzono gry komputerowe. W kinematografii, jednym z pierwszych i jednocześnie najmniej znanych filmów o Stalingradzie jest zachodnioniemiecki Hunde, wollt ihr ewig leben (Psy, chcecie żyć wiecznie?) z roku 1959.





Film jest dramatem wojennym, opowiadającym o młodym oficerze niemieckim wysłanym do walk w okolice Stalingradu. Początkowo pełni funkcję oficera łącznikowego przy walczących u boku Niemców wojskach rumuńskich. Później, gdy zamknie się pierścień okrążenia sowieckiego, zostanie przeniesiony bliżej miasta, gdzie będzie obserwował nie tylko walki uliczne, ale postępującą desperację niemieckich żołnierzy, wygłodniałych, zziębniętych, schorowanych, tracących nadzieję na przeżycie. Akcja filmu zakończy się wraz z kapitulacją okrążonej, niezdatnej do dalszej walki armii Friedricha Paulusa. Całość jest dość dobrze nakręcona, a największą przeszkodą w jego oglądaniu jest chyba nierówne aktorstwo (dobra główna rola porucznika Wisse i generała Paulusa, który mimiką twarzy potrafi sporo pokazać, ale zabawę dość skutecznie psują np. odtwórcy ról majora Linkmanna i podporucznika Fuhrmanna). W fabułę sprawnie wplecione są materiały archiwalne, przekonująco wypadają też sceny batalistyczne, a szczególne wrażenie – nawet dzisiaj – może zrobić scena sowieckiego szturmu na pozycje rumuńskie w pierwszej części filmu.
Hunde… warto jednak obejrzeć nie tylko jako widowisko wojenne, ale również jako film niemiecki, nakręcony 16 lat po opisywanych wydarzeniach. A więc w czasie, kiedy pamięć o II wojnie światowej była jeszcze bardzo żywa i kiedy – na dobrą sprawę – społeczeństwo niemieckie nie przepracowało jeszcze w zbiorowej pamięci swojego nazistowskiego rozdziału. Interesujące jest więc, w jakim szerszym (politycznym, ideologicznym) kontekście niemieccy twórcy ujęli jeden z najtragiczniejszych dla nich epizodów wojny na froncie wschodnim.


Film otwierają sceny zwycięskich wojskowych parad Niemców, a zamyka bezładna kolumna umierających z wyczerpania żołnierzy.

Pierwsza sekwencja filmu poświęcona jest drodze głównego bohatera – porucznika Wisse – na front i pełni ona jednocześnie rolę wprowadzenia do świata przedstawionego. Tylko z tych pierwszych scen widz wywnioskować może, że w zasadzie oglądamy na ekranie najeźdźców, okupantów, ale obraz i tak jest wyjątkowo łagodny, bo pojawiają się w nim niemal wyłącznie, tak zwani, „dobrzy Niemcy”. Porucznik Wisse, jeszcze na tyłach, załatwia pięknej rosyjskiej dziewczynie, Katji, pracę w bibliotece, co ochrania ją przed wyjazdem na przymusowe roboty do Rzeszy. Później, w drodze pod Stalingrad, wraz z dwoma innymi oficerami zatrzymują się w wiejskim domu, gdzie dzielą się z rosyjską gospodynią prowiantem, razem jedzą kolację, rozmawiają z dziećmi, uśmiechają się. W tym czasie starsi oficerowie starają się uświadomić Wissego, że sytuacja na froncie jest zła i – w zasadzie – zgłaszają wątpliwości co do sensowności walk na Wschodzie.
Od momentu kiedy Wisse pojawia się na wyznaczonym stanowisku, a szczególnie odkąd zamyka się pierścień okrążenia, wyraźnie zaczyna rysować się podział, z jednej strony na zwyczajnych żołnierzy i młodych oficerów, którzy chcą w miarę możliwości uczciwie walczyć i przeżyć, z drugiej strony na wyższych oficerów i dowództwo, tchórzliwe, niewykazujące własnej inicjatywy uzależnione od złych rozkazów Hitlera, niewystarczająco dbające o losy własnych żołnierzy. Dość krytycznie przedstawiony jest dowódca okrążonej Szóstej Armii Friedrich Paulus, dla którego niemal do końca najważniejszą wartością jest lojalność wobec przełożonych i żołnierski honor, a nie życie swoich podwładnych. Podział ten odpowiada powstałemu jeszcze w czasie wojny przekonaniu o konieczności rozróżnienia pomiędzy nazistowskim reżimem, a niemieckim społeczeństwem, które w najgorszym razie jest tylko wykonawcą rozkazów. Dalsze wydarzenia, przedstawione przede wszystkim z perspektywy zwykłych żołnierzy podważają sensowność wojny jako takiej. Niemcy, to w większości zwyczajni, dobrzy, młodzi mężczyźni, którzy giną bez sensu, ale sowieci również – widać to w scenie kiedy podczas półgodzinnego zawieszenia broni, żołnierze obu stron wychodzą na tą samą ulicę, aby pozbierać swoich rannych i zabitych. Chodzą obok siebie, patrzą na siebie bez nienawiści, by za moment wrócić na swoje pozycje, walcząc na śmierć i życie.
W filmie pojawia się też wątek melodramatyczny. Paradoksalnie, choć niedoszli kochankowie poznali się dzięki wojnie, przez wojnę nie mogę być razem. W roli żeńskiej Sonja Ziemann (prywatnie, w latach 60., żona Marka Hłaski).


Film, patrzy na bitwę Stalingradzką, przede wszystkim nie jako klęskę wojenną, ale katastrofę humanitarną, a odpowiedzialnością obarcza reżim nazistowski. Widać to na przykład w scenie, kiedy kamera pokazuje rannych żołnierzy, cierpiących, umierających bez lekarstw w prowizorycznym szpitalu w jednej ze stalingradzkich piwnic i konfrontuje to z wygłaszanym przez radio przemówieniem Göringa porównującym Niemców pod Stalingradem do nieugiętych i bohaterskich trzystu Spartan. Widać również w jednej z ostatnich scen filmu, w których padają słowa oficera, tłumaczącego ogrom widzianej tragedii: „Słuchaliśmy rozkazów i wymagaliśmy posłuchu u innych”. Wszystko ostatecznie sprowadza się więc do Hitlera, który – jak zostało pokazane – zza biurka decydował o losie tysięcy ludzi, po klęsce stwierdzając lakonicznie: „To tylko armia. Zaciągniemy nową.”
Jest również w Hunde… scena, która wprawiła mnie w pewne zakłopotanie. Głodny, bliski szaleństwa szeregowy, wymachując kromką chleba i plasterkiem kiełbasy rozpaczliwie wypytuje, w jaki sposób może przeżyć o takiej strawie. Czy to są słowa niemieckiego żołnierza ze zszarganymi nerwami, czy słowa twórców filmu, chcących wzbudzić w widzach litość dla zwykłych niemieckich chłopaków, którzy zginęli na Wschodzie? Być może to kwestia długoletniej socjalizacji w roli Polaka-ofiary, ale w tym momencie pojawiły mi się w głowie obrazy ginących z głodu i wyczerpania w gettach i obozach koncentracyjnych, zjadających wszystko co tylko możliwe powstańców warszawskich i mieszkańców oblężonego Leningradu. I nie było mi tego Niemca bardzo żal.
Całość można obejrzeć w oryginalnej wersji językowej tutaj.