Józef Lejtes to obok Ryszarda Ordyńskiego i Henryka Szaro, najważniejszy reżyser podejmujący tematykę historyczną w polskiej kinematografii międzywojennej, a w opinii profesor Małgorzaty Hendrykowskiej, być może najlepszy polski reżyser tamtego okresu w ogóle. Młody las z 1934 roku uchodzi za jeden z jego najciekawszych filmów, dzieło które podniosło Lejtesa do ekstraklasy polskiej kinematografii.
Młody las osadzony jest w realiach rewolucyjnych nastrojów roku 1905, akcja filmu rozgrywa się wśród uczniów warszawskiego gimnazjum. Scenariusz zaadaptowano z popularnej sztuki teatralnej Jana Adolfa Hertza pod tym samym tytułem.Warto podkreślić, że epizod rewolucji 1905-1907 był w okresie międzywojennym wciąż świeży i żywy w dyskursie publicznym, powstawały więc na ten temat również inne filmy (Na Sybir, reż. H. Szaro; Dziesięciu z Pawiaka, reż. R. Ordyński). Natomiast po II wojnie światowej do wydarzeń tych nawiązała właściwie tylko Agnieszka Holland w Gorączce (1980), a i pamięć zbiorowa Polaków o tamtym okresie znacznie się zatarła.
Młody las to przykład charakterystycznego dla międzywojnia tak zwanego filmu patriotycznego. Oznaczało to zazwyczaj połączenie melodramatu ze Sprawą Narodową (wielkimi literami!) na tle wydarzeń historycznych. W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia ze środowiskiem młodzieży polskiej, która musi radzić sobie w opresyjnym systemie zrusyfikowanego gimnazjum. Głównym problemem jest brak solidarności w klasie, gdyż uczący się wraz z polskimi chłopcami Rosjanie oraz syn jednego z nauczycieli, Stefan, nie podzielają rewolucyjnych nastrojów. Przez to nie może być mowy o skutecznym oporze przeciw szkolnej gerontokracji (Lejtes wyraźnie kontrastuje omszałą, siwobrodą starość nauczycieli i młodzieńczy wigor uczniów).
Tajne zebranie uczniów. |
Stefan, Polak będący jednocześnie pupilem swoich rosyjskich nauczycieli („Pan porządny człowiek”, mówi do niego znienawidzony powszechnie historyk) pełni rolę języczka u wagi. Uważa że uczniowskie spiski i tajne wykłady to romantyczne, szczeniackie mrzonki, ale pod wpływem poznanej gimnazjalistki Wandy, która sama działa aktywnie w tajnych kółkach (mamy melodramat!) jego postawy zaczynają ewoluować. Czas próby dla niego i jego kolegów nadchodzi, kiedy w szkole zmierza do otwartego buntu uczniów przeciw nauczycielom.
Spiskowcy patrzą na Stefana spode łba. (pierwszy z lewej Mieczysław Cybulski w roli Walczaka) |
Protesty młodzieży szkolnej, które przeszły do współczesnej historii przede wszystkim pod postacią strajku dzieci we Wrześni (zabór pruski, 1901-1902; temat ten porusza zresztą najstarszy zachowany polski film, Pruska kultura z 1908 roku), były bardzo rozpowszechnione w Królestwie Polskim w okresie Rewolucji 1905-1907, temat podjęty przez Lejtesa był więc z tego punktu widzenia atrakcyjny. Twórcy poradzili sobie z nim dobrze, realizacja stoi na wysokim poziomie. Dialogi są dobre, niezbyt patetyczne, mamy też kilka zabawnych kwestii. Zwraca uwagę aktorstwo głównych bohaterów: Stefana, granego przez Adama Brodzisza oraz – rozdartego pomiędzy rolą buntownika-patrioty i dobrego syna – Walczaka, w którego wcielił się Mieczysław Cybulski. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć też o drugoplanowej kreacji Władysława Waltera, grającego szkolnego woźnego. Zwalista postać z sumiastym wąsem, pozornie groźna, ale w rzeczywistości stojąca twardo za uczniami zawsze pojawia się kiedy trzeba spuścić trochę napięcia i wprowadzić element komediowy. Jego opowieści o okolicznościach utraty lewej ręki, raz to na polowaniu, raz pod Sewastopolem (!) czy handel papierosami w uczniowskiej toalecie znacznie uatrakcyjniają fabułę. Nie bez znaczenia jest chyba też, że woźny sprzyja uczniom w konflikcie z kierownictwem szkoły. Wszak wzbierająca rewolucja miała charakter nie tylko narodowy, ale również klasowy.
Młody las jest więc warty obejrzenia nie tylko jako sprawnie zrealizowany polski film międzywojenny, ale również dokument pamięci zbiorowej społeczeństwa polskiego tamtego czasu. Film do obejrzenia w całości tutaj: Młody Las
Właśnie obejrzałem "Młody las" i muszę się zgodzić z tym, że jest to naprawdę znakomity film. Szczególne wrażenie wywarła na mnie scena, przypominająca "Spartakusa" nakręconego parę dekad później (1960, reż. Stanley Kubrick). Uczniowie, którzy zbiorowo przyznają się do popełnionej winy w ramach solidarności.
OdpowiedzUsuń