Tematy związane z Rewolucją 1905-1907 były w polskim kinie międzywojennym mocno eksploatowane. Pisałem już o Młodym lesie Józefa Lejtesa, a teraz czas na film Henryka Szaro z 1930 roku pod tytułem Na Sybir, z Adamem Brodziszem i Jadwigą Smosarską w rolach głównych.
Henryk Szaro (właściwie Szapiro) miał 30 lat kiedy przystąpił do realizacji Na Sybir. Rok po bardzo dobrym Mocnym człowieku zrealizowanym z międzynarodową ekipą, zabrał się za temat patriotyczny, angażując przy tym mocną i popularną grupę aktorów. Adam Brodzisz gra Ryszarda Prawdzica, który jest ważną figurą wśród polskich rewolucjonistów, znaną szeroko pod pseudonimem „Sęp”. Rosjanie za wszelką cenę chcą go złapać, więc aby usunąć się na jakiś czas w cień Prawdzic wyjeżdża na wieś. Pracuje jako korepetytor w szlacheckim dworku gdzieś na Kujawach i tam zakochuje się z wzajemnością w pannie Renie (Jadwiga Smosarska). Ona nie wie kim Ryszard jest naprawdę, chociaż zna wyczyny „Sępa” z prasy i uważa go za bohatera. Kiedy Prawdzic zostaje nagle wezwany przez towarzyszy do Warszawy i wyjeżdża bez pożegnania, Rena jedzie za nim, żeby zrozumieć co się stało. Prawdy dowiaduje się za późno. Rosjanie aresztują Prawdzica (choć nie wiedzą, że mają w ręku legendarnego „Sępa”) i wysyłają go na Syberię. Film mógłby skończyć się znanym motywem kobiety, która za swoim ukochanym jedzie na katorgę, ażeby towarzyszyć mu w niedoli, ale w tym przypadku Rena rusza w ślad za swoim ukochanym, aby przygotować jego ucieczkę.
Z pewnością mocną stroną filmu jest obsada głównych ról. Amant Brodzisz (przedwojenne dziewczęta zwykły mówić: „Ach, Brodzisz! Omdlewam gdy wchodzisz.”) dobrze pasuje do roli konspiratora-rewolucjonisty, a w sekwencji syberyjskiej, w futrze i z zarostem naprawdę przykuwa uwagę widza. W ogóle ostatnia, syberyjska sekwencja (kręcona w Puszczy Białowieskiej) przedstawiająca wędrówkę zesłańców i spektakularną ucieczkę „Sępa” prezentuje się z dzisiejszej perspektywy najlepiej i najbardziej świeżo. Zresztą przedwojenna publiczność również reagowała na nią najbardziej żywiołowo. Szkoda tylko, że w tym wszystkim moment kulminacyjny został rozwiązany deus ex machina. „Daj bombę!” mówi ni stąd ni zowąd „Sęp” do Reny i wysadza za jednym zamachem całą grupę pościgową. W kontekście całego filmu można jednak wybaczyć to scenariuszowe pójście na łatwiznę, tym bardziej że scena jest zmontowana naprawdę fachowo.
Adam "Omdlewam jak wchodzisz" Brodzisz i Jadwiga Smosarska. |
Na Sybir łączy w sobie elementy melodramatu i filmu sensacyjnego. Wartości patriotyczne, zazwyczaj mocno eksponowane w polskim międzywojennym filmie historycznym, przedstawione są przede wszystkim w kontraście z dręczącym Polaków wszechobecnym rosyjskim aparatem policyjnym (szpicle są wszędzie; rewizje, aresztowania, tortury na porządku dziennym). Rosjanie przedstawieni są tutaj jako wyrafinowani sadyści, jak na przykład przesłuchujący bohaterów pułkownik Sierow lub jako funkcjonariusze przekupni, nadużywający alkoholu, niehonorowi (scena gry w karty na Syberii). Wizerunek Rosjanina w filmie jest więc dosyć jednoznacznie negatywny i bardziej czytelny niż w Młodym lesie, gdzie zaborcy stosowali przede wszystkim intelektualny, „miękki terror”. W ostatniej scenie filmu, ku pokrzepieniu serc, reżyser pokazuje maszerujące polskie wojsko oraz dzieci Ryszarda i Reny, młode pokolenie, które będzie w przyszłości bronić wolności ojczyzny. Postarzały Prawdzic patrząc na nie, wydaje się być tego pewny.
"Sęp" na Syberii (granej przez Puszczę Białowieską). |
Na Sybir był początkowo filmem niemym, który udźwiękowiono i ponownie wpuszczono do kin w roku 1937. Udźwiękowienie nie oznaczało, że zwyczajne w kinie niemym napisy międzyujęciowe zniknęły. Dograno do filmu po prostu trochę dźwięków (przede wszystkim odgłosy strzałów), kilka dialogów oraz pieśni patriotycznych, które miały wzmacniać filmowy efekt. Całość została też poszerzona o wstęp współscenarzysty filmu Wacława Sieroszewskiego, pisarza, który był zarówno Sybirakiem, jak i powstańcem 1905 roku. Film w tak poszerzonej wersji można obejrzeć tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz