wtorek, 22 listopada 2011

Róża

Międzywojenne filmy polskie poświęcone Rewolucji 1905 roku zazwyczaj na głównym planie stawiały kwestie narodowościowe, ucisk Polaków w policyjnym reżimie zaboru rosyjskiego i nasz zryw do niepodległości (pisałem już wcześniej o Młodym lesie oraz Na Sybir). Tymczasem Róża, film Józefa Lejtesa z 1936 roku, oparty na dramacie Stefana Żeromskiego pod tym samym tytułem, zwraca uwagę – podobnie jak literacki pierwowzór – nie tylko na walkę z zaborcą, ale również konflikty w łonie społeczeństwa polskiego. Jest to spojrzenie o tyle ciekawe, że rewolucja 1905 roku na ziemiach polskich miała charakter zarówno narodowy jak i klasowy, przez co wzbudzała ogromne kontrowersje polityczne.

Gwoli ścisłości, akcja Róży przebiega mniej więcej w roku 1907, kiedy rewolucja już dogorywa. Grupa socjalistycznych działaczy z PPS-Frakcji Rewolucyjnej (w 1906 roku Polska Partia Socjalistyczna dzieli się na Frakcję Rewolucyjną - z Józefem Piłsudskim - która chce wykorzystać nastroje społeczne do walki o sprawę polską oraz PPS-Lewicę, którą bliżej zajmują postulaty klasowe niż narodowowyzwoleńcze), próbuje znaleźć drogę dalszego działania, wahając się między mozolną pracą u podstaw, a rozwiązaniami radykalnymi. Wśród nich znajduje się główny bohater filmu Jan Czarowic, w odróżnieniu od większości towarzyszy pochodzący z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Choć zapał socjalistów nie stygnie, sytuacji nie ułatwia ani rosyjski aparat policyjny, katujący Polaków w Cytadeli, ani znaczna część społeczeństwa polskiego, która podchodzi do rewolucjonistów z lepiej lub gorzej ukrywaną niechęcią. 

Czarowic czyta Robotnika - Organ PPS-Frakcji Rewolucyjnej

Kiedy na balu pełnym dostojnych gości rozrzucone zostają socjalistyczne ulotki podnosi się skandal. „Obrońcy bandytów”, „Ohyda”, „Wszędzie to samo, przyjechałem do Warszawy żeby się zabawić, a tymczasem… ładna zabawa!” komentują goście zdegustowani, że zakłóca im się wieczór. Wszyscy w naturalnym środowisku klasowym Czarowica wydają się być zmęczeni polityką, walką, poświęceniem, i – jak mówił klasyk – „chcą wreszcie spokojnie zjeść”. Podczas gdy inteligencja się bawi, drobnomieszczaństwo ciuła grosz do grosza, dlatego gospodyni wynajmującej stancje nie jest żal, że jej lokatorów aresztują Rosjanie, ale że nie zdążyli uregulować czynszu za ostatni miesiąc. Zdroworozsądkowi z natury chłopi podśmiewają się: „Łatane portki macie, a z Ruskiem chcecie wojować?!”. Nawet robotnicy nie od razu dają się porwać rewolucyjnym nastrojom. Na wiecu w fabryce, podczas płomiennej mowy Czarowica padają z sali okrzyki: „Ojczyźniak zatracony!”, „Prowokator!”. 

Bal przebierańców. Gdy w powietrzu latają socjalistyczne ulotki Stańczyk krzyczy: "Warszawa tańczy do białego rana!"
 
Twórcy filmu starali się oddać złożoność społeczeństwa polskiego, ich wachlarz poglądów oraz motywacji (np. zdradzić można dla pieniędzy, ale również w trosce o bezpieczeństwo najbliższych). Zaprzeczyli tym samym znanym z innych filmów kliszom, że społeczeństwo polskie solidarnie walczyło z zaborcą, masy bez trudu dały porywać się charyzmatycznym liderom, a zdrajców można bez trudu oddzielić od bohaterów. Niestety, ówczesna cenzura stojąca na straży poprawności politycznej reżimu sanacyjnego stępiła nieco klasową wymowę filmu, gdyż miała być ona pierwotnie jeszcze ostrzejsza. Jest w tym zresztą pewien paradoks, bo gdyby ekranizacja Róży miała powstać kilkanaście lat później, władze kinematografii zrobiłyby wszystko, żeby ów aspekt klasowy uwypuklić. Szkoda, że nikt się na taki remake nie porwał, bo mielibyśmy świetny przykład tego, jak wizje przeszłości konstruowane są w oparciu o twardą politykę teraźniejszości. Film jest do obejrzenia w całości tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz